Sobotni start w Łodzi był dla mnie pierwszym startem w hali od „czasów przed pandemicznych”. Wiązał się on dla mnie z występem w nowej dla mnie klasie, czyli już nie Juniorach a w klasie European, do której się przeniosłem. W głowie było więc sporo pytań, bo taki debiutancki start wiązał się z wieloma niewiadomymi. Była też przy tym mocna nutka ekscytacji, której dawno już w takim stopniu nie czułem!
Tor prezentował się świetnie i był szybki. Był tak poprowadzony, że narzucał wysokie tempo, co przekładało się na to, że trzeba było się wykazać dobrą kondycyjną. Do tego sam tor nie był też zbytnio stabilny i zmieniał się z każdym okrążeniem i to do tego stopnia, że bywały momenty, w których to dokopywaliśmy się do płyty areny. Trzeba więc było być ostrożnym, bo było to mocno nieprzewidywalne.

Kwalifikacje przemknąłem bardzo pewnie. Zaliczyłem świetny start w swojej grupie C i zamknąłem je na pierwszym miejscu, co w przełożeniu na wszystkie grupy dało mi 3 lokatę, więc jako trzeci wybierałem bramkę startową. Ten etap był trudny, bo na wykręcenie najlepszej czasówki mieliśmy zaledwie 6 minut. To naprawdę mało! No ale udało się i mogłem ze spokojem przystąpić do walki w finałach. A te w Europie wiązały się z dwoma biegami.
W wyścigu pierwszym rozpocząłem dobrze, bo przebiłem się po starcie do ścisłej czuby stawki. Chwilę później złapałem uślizg, oddałem pozycję drugą rywalowi, ale trzecią udało mi się ją utrzymać już do samego końca. Nie obyło się jednak bez afer. Już pod koniec wyścigu na sekcji z kamieniami popełniłem duży błąd. Pojechałem innym śladem niż do tej pory i zaklinowałem się na kamieniach. Walczyłem więc, żeby się uwolnić. Czas leciał, rywale byli coraz bliżej no i było groźnie, ale udało mi się wykaraskać z tego położenia. Z 4 zawodnikiem stawki zaraz na swoim ogonie, bieg zakończyłem na miejscu 3. Było gorąco!

Bieg finałowy numer dwa to odwrócona kolejność. Obstawiałem więc miejsce w drugim rzędzie, dość mocno z lewej strony. Jako że wiedziałem, że z tego położenia czeka mnie raczej zakleszczenie, to obrałem dość ryzykowną technikę i po starcie zatrzymałem motocykl i skręciłem dość mocno w prawo. Oni wszyscy pojechali a ja przebiłem się na prawą stronę i to wyszło mi na dobre, bo byłem w połowie stawki. Od tego momentu cały czas goniłem. Przedzierałem się i szło dobrze. Byłem gdzieś 4 lub 5, ale przy dojeździe na oponach postanowiłem wyskoczyć. Z tego całego tempa i emocji spadły mi nogi z podnóżków przez co motocykl wyjechał spode mnie, co skończyło się glebą. Spadłem na 8 czy 9 miejsce i ponownie musiałem odrabiać. Ostatecznie się udało i przebiłem się na miejsce 3, ale złożyła się na to bardzo mozolna praca na każdym okrążeniu. Na miejsce 3 wskoczyłem dosłownie kilka metrów przed metą.

Zawody podsumowuję więc na 6 (w końcu wynik 3+3😆). A tak na serio, to jestem bardzo zadowolony. Trasa była szybka, co nie jest moją mocną stroną, ale bawiłem się świetnie. Jak następne trasy też będą miały podobny charakter, to będę starał się łapać jeszcze większe flow i po prostu bawić się tym motocyklem. Nie mogę doczekać się kolejnego przystanku.
Czego już jednak zabraknie? Polskiego dopingu. Walka przy tak licznej, polskiej publice to zupełnie inna bajka. Byliście niesamowici i dziękuję za mocne wsparcie oraz każde dobre słowo. Zarówno to na żywo, jak i online.