Za mną dobry weekend! Udało mi się pomyślnie objechać pierwsze w karierze Grand Prix Węgier i ukończyć je bez większych komplikacji po drodze. Finalnie wynik 8-5-10, dał mi 8 miejsce w klasie Juniorów. Jak to wszystko przebiegło? O tym w dzisiejszym wpisie.
Piątkowy wieczór klasycznie, jak to w imprezach tej serii, przebiegł pod hasłem rejestracji, odbioru technicznego i wstępnych oględzin toru. Ten pozornie nie robił jakoś wielkiego wrażenia, a to zapewne dlatego, że w przeciwieństwie do tego z Riesy, gdzie startowałem po raz ostatni, był on stosunkowo płaski. Mieliśmy w sumie 1 mały skok i tabletop za linią mety.
Nie oznaczało to jednak, że tor był nudny i że nie będziemy mieli czego robić. Otóż mieliśmy, do czego w znacznym stopniu przyczynił się potężny (długi) matrix z wkomponowanym wzniesieniem. O to, że ręce będą pompowane mogłem być więc spokojny 😊 Poza tym mieliśmy małą sekcję skalną na zakręcie, mini basen z drewnem opałowym i kilka murków, które akurat nie stanowiły większego problemu.
SOBOTA / DZIEŃ STARTU
Kwalifikacje grupy A, w której jechałem, zaplanowane były na 13:30. Wcześniej zaliczyliśmy trening dowolny i mieliśmy też nieco czasu, żeby przyjrzeć się jak walczy Europa i trenuje grupa Prestige z Tadkiem na czele. Trening pozwolił poznać trasę oraz zweryfikować nieco ustalone wcześniej pomysły na linie. Za radą Tadka zmieniliśmy też wraz z Rafałem z Raf Racing (Rafał zawsze przygotowuje mój sprzęt na zawody) nieco ustawienia zawieszenia.
W kwalifikacjach poszło mi dobrze, bo wykręciłem 8 czas w swojej grupie. Może nie był to spektakularny wynik, ale z grupy B nikt nie wykręcił lepszego, tak więc w sumie zapewniłem sobie spokojny awans do TOP 10 bez konieczności walczenia w LCQ. W poprzedzającym finały wyścigu o miejsce w linii udało mi się zaliczyć jedno naprawdę czyste okrążenie, poprawić swój czas z kwalifikacji o sekundę i zakończyć ten etap rywalizacji na 7 lokacie, co po raz pierwszy w tym sezonie pozwoliło na dwukrotny start z pierwszej linii w finałach. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszyło!

FINAŁY
Pierwszy finał jechaliśmy o 18:42. Zaliczyłem dobry start, ale w pierwszym nawrocie wjechał we mnie jeden z rywali i pech chciał, że uszkodził mi dźwignię sprzęgła, przez co zaczęło inaczej pracować. Przez cały wyścig plasowałem się jednak mniej więcej w połowie stawki i utrzymywałem 6 lokatę. Na przedostatnim okrążeniu odnotowałem spadek na siódme, a chwilę później na ósme miejsce i dojechałem jako ósmy. Szkoda naprawdę, że nie udało się utrzymać tej szóstki…
Drugi bieg pojechałem tak, jak chciałbym, żeby szło mi zawsze we wszystkich finałach. Mimo startu z drugiej linii udało mi się od razu po starcie przedrzeć do czołówki i przez znaczną część wyścigu, bo dokładnie przez 6 okrążeń utrzymywać 4 lokatę. Pod koniec na sekcji skalnej zostałem wypchnięty jednak z trasy, co pociągnęło za sobą spadek o jedno miejsce. Nie było już szans na odrobienie, ale z silną piątką przekroczyłem linię mety.
Do ostatniego finału wieczoru przystąpiliśmy niemal od razu, bo po zjechaniu do padoku mieliśmy 18 minut do kolejnego powrotu na tor. W porównaniu do 45 minut między finałem 1 a 2, to naprawdę mała przerwa – dosłownie na złapanie oddechu. Wyścig rozpocząłem dobrze, bo przebiłem się od razu do TOP3, które zamykałem do trzeciego okrążenia. Potem nastąpiła tendencja spadkowa.
Zaczęły pojawiać się jakieś małe błędy z mojej strony, których nagromadzenie wpłynęło na to, że zacząłem tracić. Odrobienie strat nie wychodziło, aż w końcu zobaczyłem w powietrzu szachownicę. Koniec. Wynik? Miejsce 10. Suma trzech startów przełożyła się na 8 miejsce w Juniorach.
TERAZ ŁÓDŹ
Zawody ogólnie na plus, bez większych problemów, a to najważniejsze. Po nieobecności w Hiszpanii spadłem w generalce, a teraz udało się zasilić konto dodatkowymi punktami i zatrzymać dalszy spadek. Trasa w Budapeszcie ogólnie mi nie leżała, bo była bardzo szybka, a sprinty to nie moja domena.
W każdym razie nowe doświadczenie zgromadzone, a i zabawa była naprawdę przednia. Dziękuję wszystkim za wsparcie! I pamiętajcie, 14 marca widzimy się w Łodzi! Fajnie, że SuperEnduro powraca do Atlas Areny, bo właśnie tam stawiałem swoje pierwsze kroki w SuperEnduro rangi Mistrzostw Świata.

Oskar#6