Słodko-kwaśna Ochotnica i Rocky Hill

Chłopaki z Ochotnicy po raz kolejny pokazali, że ich fantazja jest ogromna i że jak wytyczą trasę, to lipy nie ma! Tak też było podczas Rocky Hill!

Mój udział w imprezie do końca nie był pewny, bo przyznam, że plany na ten termin były inne, no ale się nie udało… Zostając w kraju i wiedząc, że w Ochotnicy „coś” się dzieje, wiedziałem, że muszę wystartować.

Zawody w 100% w klimacie Hard Enduro. Tamtejszy teren sprzyja wymagającym próbom, a strome, dłuuuugie podjazdy, to coś, o co trudno gdzieś indziej w Polsce. Ze względu jednak na zapisanie się na ostatnią chwilę, swoje musiałem odczekać. W Rocky Hill startowaliśmy pojedynczo co kilka sekund, a o kolejności decydował czas zapisów. Ja byłem ostatni. I choć w zawodach nie liczyło sie to, na której przyjedziesz pozycji, a końcowy czas przejazdu, to zadanie miałem utrudnione. Musiałem bowiem sporo się nawyprzedzać, żeby móc jechać tylko po swojej linii. No ale w końcu się udało i mogłem skupić się na wykonaniu zadania, jakim było wykręcenie 6 pętli w przeciągu 90 minut. Ostatecznie na 6 kołek potrzebowałem 57:01 minut i po drodze miałem niezły fun! Aż do czasu…

Pokonywanie trasy szło mi bez najmniejszych kłopotów. Była wymagająca, ale nic mnie nie zaskoczyło. Niemal wszystko zaliczałem od tzw. strzała, ale na ostatniej pętli na jednym z hardcorowych podjazdów, tuż u szczytu zaliczyłem glebę. Jako że można było korzystać ze wsparcia kibiców (tj. wyciąganie), ten jeden raz postanowiłem skorzystać, bo naprawdę niewiele mi brakło. Jak się okazało, to był błąd, który strasznie popsuł mój odbiór tych zawodów i świetną aurę, jaka mi towarzyszyła do tej felernej górki. Pewien jegomość z grona sędziów, wyskoczył do mnie i groził dyskwalifikacją ponieważ jest zakaz pomagania. Początkowo byłem zdezorientowany, ale mając świadomość, że można korzystać z pomocy (wiem, co słyszałem na odprawie), skorzystałem i pojechałem w stronę mety.

Jak się później okazało, została mi bardzo niesprawiedliwie przypisana łatka oszusta, z którą wiązało się złowrogie szemranie w gronie pewnych osób, a na to pozwolić nie mogłem. Skonsultowałem więc temat z organizatorem, który owszem przyznał, że pomaganie było dozwolone. Chcąc ostatecznie wyjaśnić sprawę, podszedłem do zainteresowanych osób, omówiliśmy temat i teoretycznie wszystko zostało wyjaśnione, a temat miał BYĆ ZAMKNIĘTY.

Miał, a niestety nie był, bo coś innego powiedzieliśmy sobie face to face, a coś innego, działo się podczas dekoracji na podium. Panowie, to było słabe – naprawdę słabe, ale nie będę się zniżał do Waszego poziomu i stawiam WYRAŹNĄ KROPKĘ w tym temacie. Jeżeli macie do mnie jakieś zarzuty, a boicie się powiedzieć to prosto w twarz, to możecie złożyć zażalenie do organizatora zawodów. Ja jednak swojego zdania nie zmienię i uważam, że to jak się zachowaliście, to było turbo niesprawiedliwe i niesportowe zachowanie.


No, tak więc takie właśnie było Rocky Hill… Generalnie nie lubię narzekać, żalić się itd., ale gdy jestem niesprawiedliwie posądzany o oszustwo, to trudno udawać, że nic się nie dzieje.

Oskar#6

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s